Pozwól mi wejść (2008)

Okazuje się, że można na kanwie idiotycznego motywu wampirów zrobić naprawdę piękne i niebanalne kino – jednak aby tego dokonać, należy porzucić jego infantylną dosłowność i dostrzec w nim alegorię jakiegoś zjawiska z codziennej rzeczywistości.

Okazuje się, że można na kanwie idiotycznego motywu wampirów zrobić naprawdę piękne i niebanalne kino – jednak aby tego dokonać, należy porzucić jego infantylną dosłowność i dostrzec w nim alegorię jakiegoś zjawiska z codziennej rzeczywistości. Tomas Alfredson nie rezygnuje zupełnie z wampiryzmu jaki znamy z popkultury, krwawego i zaraźliwego, także i na ten temat oferując ciekawą poboczną refleksję na przykładzie postaci Virginii – ugryzionej przez wampira kobiety, do której wkrótce dociera, że aby dalej żyć, będzie musiała zabijać, na co świadomie nie wyraża zgody i zamiast cudzej wybiera swoją własną śmierć. Niemniej, najciekawszym wątkiem „Pozwól mi wejść” (szwedzkiej wersji z 2008, nie mylić z burgerem z 2010) jest nietypowa, nierówna od samego początku relacja między dwójką odrzutków: „wampirem” i chłopcem.

Oskar (rewelacyjny, naturalny Kåre Hedebrant) jest nieśmiałym, wrażliwym dwunastolatkiem. Jego rodzice rozstali się: ojciec, z pozoru równy gość i przyjaciel dla syna, okazuje się być alkoholikiem; matka troszczy się wprawdzie o Oskara, ale nie rozumie go ani nie próbuje się głębiej zaangażować. Gdy pewnego dnia chłopiec wraca ze szkoły pobity przez kolegów, nie drąży ona tematu lecz dla własnej wygody akceptuje absurdalne tłumaczenie o potknięciu się, konstatując bezwartościową radą, że powinien być ostrożniejszy. Oskar nie doznaje miłości ani w domu, ani gdziekolwiek indziej: w szkole nie ma przyjaciół, przez swoje osobliwe zainteresowania i kruchość fizyczną bywa raczej obiektem prześladowań. Nie umiejąc radzić sobie z problemami, odreagowuje zbierając wycinki z gazet z artykułami o morderstwach i fantazjując o zemście na swoich prześladowcach.

W tym momencie na jego podwórku pojawia się Eli (podobny aplauz dla Liny Leandersson). Oskar szybko odnajduje bratnią duszę w cichej, samotnej, wyraźnie nietutejszej dziewczynce. Dzieciaki, zaprzyjaźniając się, wymieniają symboliczne gesty: Oskar oddaje jej swoją kostkę Rubika, Eli radzi mu jak poradzić sobie ze szkolnymi napastnikami. On wydaje oszczędności by poczęstować ją słodyczami, ona zgadza się skosztować mimo iż dobrze wie, że jej zaszkodzą. Gdy w końcu dochodzi do finału – Eli ratuje życie Oskara, po czym oboje odjeżdżają pociągiem w nieznane, bawiąc się po drodze w wymianę wiadomości alfabetem Morse’a – można więc pokusić się o podsumowanie, że obejrzeliśmy mniej lub bardziej typową opowieść o dwójce outsiderów którzy razem odnajdują szczęście i uciekają od krzywdzącego ich otoczenia. Co zatem ciekawego w tym filmie i po co przedstawiać Eli jako wampira?

Aby dojść do powyższego wniosku, należałoby zupełnie zignorować przedstawioną w raptem kilkunastu scenach postać Håkana, podstarzałego pomocnika Eli, oraz ich relację. Choć fizycznie wydaje się dzielić ich wiele lat, relacja to nie ojcowska – w rzeczywistości to Eli jest znacznie starsza od Håkana. Nie jest też przyjacielska: Håkana poznajemy, gdy (nie bez problemów) wnosi bagaż dziewczynki do nowego mieszkania i zabezpiecza w nim okna; później obserwujemy jego powrót po nieudanym polowaniu (w trakcie którego został nieomal przyłapany przez postronnych, przez co wrócił z pustymi rękami) – w mieszkaniu nie spotyka go wsparcie i pocieszenie, zamiast tego wściekła Eli strofuje go bardziej jak niezdarnego służącego, który nie wywiązał się z zadania. Tym bardziej nie mamy do czynienia z relacją romantyczną: jedyny gest afekcji ze strony Eli stanowi delikatne pogładzenie mężczyzny po policzku – jeśli, biorąc pod uwagę kontekst, akt ten można w ogóle w taki sposób zakwalifikować. Z resztą, Eli w jednej z intymnych rozmów z Oskarem najpierw wybadała, czy ten lubiłby ją tak samo, gdyby była chłopcem, a innym razem jasno postawiła granicę wyznając, że nie jest prawdziwą dziewczyną; należy zakładać, że i Håkana dotyczyła podobna granica, że i on nie mógł się zbliżyć do niej bardziej niż. Bilans w tej relacji wychodzi więc wybitnie nierówny na korzyść dziewczynki: Håkan jest tylko sługusem, dobrym tak długo jak pozostaje użyteczny. Mężczyzna do samego końca pozostaje jej jednak lojalny, po swojej ostatniej pomyłce dobrowolnie oblewając się kwasem by uchronić ją przed niebezpieczeństwem wynikającym ze swego schwytania. Dopiero wtedy otrzymał od Eli być może największy gest czułości: ostatni akt miłosierdzia. Dziewczynka odwiedziła go w szpitalu by odebrać mu życie, po czym… po prostu odeszła bez oglądania się za siebie.

Jasne zatem staje się, kim dla Eli jest Oskar i dlaczego Håkan pewnej nocy prosi ją, by nie wychodziła na podwórko i nie spotykała się z chłopcem. Mężczyzna zobaczył w Oskarze samego siebie sprzed wielu lat – wrażliwe, odrzucone dziecko, którego samotność została przerwana spotkaniem tajemniczej Eli. Może on też kiedyś wymienił się z nią zabawkami, może i jego dawno temu pocałowała. Może i jemu pokazała, jak czynić przemoc. Jednak stopniowo został przez nią wytresowany na wiernego sługę, wykonującego prace fizyczne i mordującego na żądanie, wykastrowanego z własnych marzeń i tożsamości. Widząc Eli bawiącą się z Oskarem oraz siebie, złamanego i bezużytecznego starca, zdaje sobie sprawę, że szczęście, które początkowo u boku dziewczynki odczuwał, było tylko przynętą. Łapiąc się na tę iluzję wpadł w sidła, które uwięziły go na całe życie. Eli jest bowiem nie tylko stokerowskim, popkulturowym „wiecznym krwiopijcą”, ale prawdziwym ludzkim wampirem, wabiącym romantyczną fasadą, lecz naprawdę żywiącym się cudzymi uczuciami, cudzą pracą, cudzym czasem – cudzym życiem. Håkan prosi ją o odpuszczenie Oskarowi, ponieważ chce oszczędzić mu cierpienia, które tak dobrze zna. Rozumie, że relacja z kimś takim złamie chłopcu życie, tak jak złamała jemu. Nie naciska oczywiście, w pełni świadom zupełnego braku znaczenia swojej prośby.

Oskar jest tylko dzieckiem i nie może intelektualnie ani emocjonalnie mierzyć się z dorosłą, doświadczoną wampirzycą, która udając dziecko zręcznie manipuluje jego dziecięcymi uczuciami. Uciekając razem z Eli pociągiem odnosi naiwne wrażenie, że rozpoczął nowy, szczęśliwy etap życia. O tym, jak wielki błąd – nieświadomie i bez swojej winy – popełnił, przekona się dopiero za kilkadziesiąt lat, gdy sam zestarzeje się i stanie złamanym, zgorzkniałym niedołęgą. Gdy sam zobaczy Eli upatrującą sobie nowego niewinnego, odrzuconego chłopca na jego miejsce.

Moja ocena:

9.5/10 (rewelacyjny)

Autor

Przemek

Jestem Przemek. Oglądam filmy i gram w gry. Czasem nawet coś o nich napiszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *