Dylemat społeczny (2020)

Wyjątkowo nie mam zamiaru omawiać filmu po jego obejrzeniu. Celem tego tekstu jest zachęcenie Cię do obejrzenia „Dylematu społecznego”, w związku z tym nie będę spojlerował jego treści.

Jeśli zdarzyło Ci się zadać sobie któreś z poniższych pytań:

  • Dlaczego firmy takie jak Google czy Meta, oraz portale Facebook, Instagram i podobne, zarabiają tak ogromne pieniądze, chociaż nie trzeba płacić za ich korzystanie z ich usług?
  • Dlaczego reklamy w mediach społecznościowych są tak wartościowe, że ich klientom (nie mylić z użytkownikami) opłaca się tak ogromne pieniądze na nie wydawać?
  • Dlaczego wszystkie aplikacje na smartfony nalegają na wysyłanie Tobie powiadomień?
  • Dlaczego firma przedstawiająca pierwszego sensownie działającego bota konwersacyjnego zostaje natychmiast wyceniona na grube miliardy dolarów?
  • W jaki sposób rosjanie „shackowali” wybory prezydenckie w Stanach w 2017 roku?

…to „Dylemat społeczny” jest filmem dla Ciebie. Jeśli jednak nie nurtują Cię te kwestie, ale spełniasz chociaż jedno z poniższych kryteriów:

…to i tak musisz obejrzeć „Dylemat społeczny”. Tak: musisz. Jeszcze nigdy w historii świata nie było takiej sytuacji, że częścią codziennego życia ogromnej części ludzi stało się „narzędzie”, którego działanie jest tak słabo przez jego użytkowników zrozumiane. Film Jeffa Orlowski-Yanga robi natomiast jedyną w swoim rodzaju robotę, by to działanie opisać, zwracając uwagę na niebezpieczeństwa płynące z tej technologii, nie tylko na nas jako jednostki, ale całe społeczeństwa.

Czy „Dylemat społeczny” to dobry film? Trudno powiedzieć. Część główną dwutorowo prowadzonej narracji stanowią wypowiedzi osób pracujących (na wyższych stanowiskach!) w wielkich koncernach medialnych, np. Tima Kendalla, dawnego dyrektora monetyzacji w Facebooku, Justina Rosensteina, dawnego menedżera produktu w Google, Jeffa Seiberta, byłego szefa produktu w Twitterze, i wielu innych – pełna lista dostępna np. na Wikipedii. Ta warstwa stanowi największą siłę filmu – bardziej solidnego dokumentu nie dało się zrobić. Drugi tor narracji składa się z fabularyzowanych sekwencji przypominających odcinki „Black Mirror”, granych przez aktorów wypowiadających kwestie ze scenariusza. Krytycy mocno skupili się na tych (obiektywnie słabszych) fragmentach, przez co na Filmwebie ich ocena „Dylematu społecznego” to około 5.6 (RottenTomatoes daje 84%). Jednak społeczna użyteczność filmu znacznie przeważa w tym przypadku nad jego artystycznymi walorami. „Dylemat” to moim zdaniem jeden z najważniejszych dokumentów dekady i ze względu na swój cel zasługuje na inne kryteria oceny; wkładanie go na tę samą półkę co kino rozrywkowe i ocenianie tą samą, warsztatową miarą to akt ignorancji.

W dobie sztucznej inteligencji wnikającej coraz głębiej w naszą zwykłą rzeczywistość, w czasie gdy na porządku dziennym obcujemy z niewyobrażalnie skomplikowanymi maszynami za pomocą oka i kciuka, brak jakiejkolwiek świadomości odnośnie działania tych systemów (czy motywacji firm za nie odpowiedzialnych) można porównać z funkcjonalnym analfabetyzmem. Na własną rękę wgryźć się w ten temat nie sposób, nie tylko ze względu na jego złożoność, ale i ograniczony zasób naszego czasu i energii. „Dylemat społeczny” robi tu niesamowitą robotę, ponieważ wyjaśni Ci cały ten biznes, od podstaw, w 90 minut. W ciągu tygodnia spędzasz więcej czasu na portalach będących jego tematem.

Na ostatnią porcję zachęty, garść cytatów z filmu:

A lot of people think, you know, „Oh, well, Google’s just a search box, and Facebook’s just a place to see what my friends are doing and see their photos.” But what they don’t realize is they’re competing for your attention. So, you know, Facebook, Snapchat, Twitter, Instagram, YouTube, companies like this, their business model is to keep people engaged on the screen. Let’s figure out how to get as much of this person’s attention as we possibly can. How much time can we get you to spend? How much of your life can we get you to give to us?

Mnóstwo ludzi myśli „Google to wyszukiwarka, a na Facebooku mogę zobaczyć co robią moi znajomi.” Ale nie zdajemy sobie sprawy z tego, że te portale walczą o naszą uwagę. Facebook, Snapchat, Twitter, Instagram, YouTube – model biznesowy tych firm polega na utrzymywaniu ludzi zaangażowanych w patrzenie w ekran. Na rozgryzieniu, jak uzyskać tak dużo uwagi tych osób, jak to tylko możliwe. Na ile czasu mogą przykuć Cię do ekranu? Ile twojego życia uda im się pozyskać?

(tłumaczenie autora)

No one got upset when bicycles showed up. (…) If something is a tool, it genuinely is just sitting there, waiting patiently. If something is not a tool, it’s demanding things from you. It’s seducing you. It’s manipulating you. It wants things from you. And we’ve moved away from having a tools-based technology environment to an addiction- and manipulation-based technology environment. That’s what’s changed. Social media isn’t a tool that’s just waiting to be used. It has its own goals, and it has its own means of pursuing them by using your psychology against you.

Nikt się nie przejął, gdy pojawiły się rowery. (…) Jeśli coś jest narzędziem, po prostu sobie siedzi i cierpliwie czeka. Jeśli coś nie jest narzędziem, oczekuje rzeczy od ciebie. Uwodzi cię. Manipuluje tobą. Chce od ciebie czegoś. Odeszliśmy od środowiska technologicznego opartego o narzędzia do środowiska technologicznego opartego o manipulację i uzależnienie. Media społecznościowe nie są narzędziem czekającym na użycie. Mają swoje cele i swoje sposoby osiągania ich, wykorzystujące twoją psychologię przeciw tobie.

(tłumaczenie autora)

Imagine for a second that Wikipedia said, „We’re gonna give each person a different customized definition, and we’re gonna be paid by people for that.” So, Wikipedia would be spying on you. Wikipedia would calculate, „What’s the thing I can do to get this person to change a little bit on behalf of some commercial interest?” And then it would change the entry. Can you imagine that? Well, you should be able to, ’cause that’s exactly what’s happening on Facebook. It’s exactly what’s happening in your YouTube feed.

Wyobraź sobie, że Wikipedia zdecydowała „Będziemy każdemu użytkownikowi dawać personalizowane definicje i będziemy za to brać pieniądze od sponsorów.” Więc Wikipedia zaczyna cię śledzić, zaczyna obliczać „Co mogę zrobić, by wpłynąć na tę osobę zgodnie z jakimś celem komercyjnym?” A potem zmienia definicję. Potrafisz to sobie wyobrazić? Wypada potrafić, bo dokładnie w taki sposób funkcjonuje Facebook. Dokładnie to się dzieje na głównej stronie YouTube’a.

(tłumaczenie autora)

We live in a world in which a tree is worth more, financially, dead than alive, in a world in which a whale is worth more dead than alive. (…) This is short-term thinking based on this religion of profit at all costs, as if somehow, magically, each corporation acting in its selfish interest is going to produce the best result.(…) What’s frightening, and what hopefully is the last straw that will make us wake up as a civilization to how flawed this theory has been in the first place is to see that now we’re the tree, we’re the whale. Our attention can be mined. We are more profitable to a corporation if we’re spending time staring at a screen, staring at an ad, than if we’re spending that time living our life in a rich way.

Żyjemy w świecie, w którym drzewo, z finansowego punktu widzenia, jest bardziej wartościowe martwe, niż żywe. W świecie, w którym wieloryb jest wart więcej martwy, niż żywy. (…) To krótkoterminowy sposób myślenia oparty o religię zysku za wszelką cenę, tak jakby jakimś magicznym sposobem najlepszy rezultat miałby powstać wtedy, gdy każda korporacja będzie działać w imieniu swojego własnego interesu. (…) Mam nadzieję, że jako cywilizacja zorientujemy się, jak błędna ta teoria była od samego początku. Przerażające jest bowiem to, że teraz to my jesteśmy drzewem. My jesteśmy wielorybem. Naszą uwagę można wydobywać. Dla korporacji jesteśmy więcej warci, gdy spędzamy czas patrząc w ekran, niż gdy żyjemy pełnią życia.

(tłumaczenie autora)

We are allowing the technologists to frame [fake news] as a problem that they’re equipped to solve. That is a lie. People talk about AI as if it will know truth. AI’s not gonna solve these problems. AI cannot solve the problem of fake news. Google doesn’t have the option of saying, „Oh, is this conspiracy? Is this truth?” Because they don’t know what truth is. They don’t have a proxy for truth that’s better than a click.

Pozwalamy zająć się wyzwaniem fałszywych wiadomości samym technologom, tak jakby był to kolejny problem, który potrafią rozwiązać. To kłamstwo. Ludzie mówią o sztucznej inteligencji tak, jakby ona znała prawdę. AI nie zna prawdy. AI nie rozwiąże problemu fałszywych wiadomości. Google nie ma maszynki odpowiadającej na pytania „Czy to teoria spiskowa czy prawda?” bo nie wiedzą czym jest prawda. Nie mają lepszej miary na „prawdziwość” niż liczba kliknięć.

(tłumaczenie autora)

Zwłaszcza ta ostatnia wypowiedź pokazuje, jak aktualny to film – blisko 4 lata od premiery to przecież w świecie technologii szmat czasu.

Dzięki za przeczytanie do końca, ale co Ty tu jeszcze robisz zamiast brać się za oglądanie „Dylematu społecznego”?

Autor

Przemek

Jestem Przemek. Oglądam filmy i gram w gry. Czasem nawet coś o nich napiszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *