Intymność (2001)

Dziś krótko i szybko, bo zasmuciła mnie niska ocena filmwebowej społeczności dla „Intymności” Patrice’a Chéreau. Jasne, to nie lajtowa opowiastka o miłości, ale niełatwy obraz niełatwej relacji, niekomfortowy a wręcz nieprzyjemny w odbiorze. Taki jednak ma być!

Dziś krótko i szybko, bo zasmuciła mnie niska ocena filmwebowej społeczności dla „Intymności” Patrice’a Chéreau. Jasne, to nie lajtowa opowiastka o miłości, ale niełatwy obraz niełatwej relacji, niekomfortowy a wręcz nieprzyjemny w odbiorze. Taki jednak ma być! Relacja wiążąca bohaterów, choć z wierzchu wygląda na dobry układ, zaspokajający potrzeby obu stron, w praktyce sprawia wiele trudności i bólu, i o tym jest ten film. Reżyser nie zaśmieca przekazu nadmiarem wątków pobocznych, w raczej kameralnym stylu rozbierając związek na fragmenty, można by rzec „do naga” (o tym za chwilę), stosując częste zbliżenia kamery i ciasno komponując kadry zawierające często tylko to, co niezbędne. To pozwala eksponować szczegóły i przykuwać uwagę nawet do nieznacznych gestów bohaterów. Mnie to osobiście zupełnie zniewoliło – zatraciłem się w tym filmie jak w rzadko którym, chłonąc te detale i próbując poukładać z nich obrazy przedstawionych postaci, na co dzień zasłaniających się różnymi maskami, zrozumieć ich potrzeby i motywacje.

Faktem jest, że „Intymność” zaszokowała publiczność odwagą w przedstawianiu scen seksu. Są one zdecydowanie odważne i bardzo graficzne – na przykład w jednej z nich, dość istotnej nota bene, Kerry Fox i Mark Rylance uprawiają seks oralny bezpośrednio w obiektywie kamery. W związku z tym nie dziwi, że obraz Chéreau otrzymał kategorię wiekową R i ściągnął na siebie oskarżenia o pornografię. Ale czy to słuszne zarzuty? Moim zdaniem nie. Jest ostro i bezkompromisowo, lecz zabieg ten był w mojej opinii jedyną drogą by nadać wypowiedzi odpowiedniego tonu. Milczenie bohaterów i gra ich twarzy by tu nie wystarczyły – naturalistyczne, brudne sceny seksu są wręcz niezbędne by wyeksponować czysto cielesny aspekt relacji pozbawionej bliskości. Być może niektórych widzów ten motyw po prostu przerósł.

Ciśnie mi się tutaj na usta porównanie do „Służącej” Chan-wook Parka, zachwytom nad którą nie było końca, a nad którą ja sam pastwić się już nie zamierzam (raz wystarczy). Chcę jednak zwrócić uwagę, że przedstawione w koreańskim dramacie smaczki pokroju oralu pokazanego z perspektywy oczu otrzymującej go dziewczyny, lesbijskich nożyczek, czy kuleczek gejszy – mimo tego, że żadna z tych scen nie pełniła absolutnie żadnej funkcji (poza wyliczoną kontrowersją, rzecz jasna) – większości widzów nie przeszkadzały, a film ten na naszym ukochanym portalu ma dziś notę użytkowników o ponad 1.5 oczka wyższą od „Intymności”.

Moja ocena:

8 (bardzo dobry)

Autor

Przemek

Jestem Przemek. Oglądam filmy i gram w gry. Czasem nawet coś o nich napiszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *